Coś drgnęło w kwestii rozwoju wodnych dróg śródlądowych w Polsce. Nareszcie drążenie problemu w Warszawie przynosi efekty.
Po pierwsze: w tej kadencji Senatu powstał parlamentarny Zespół do spraw Dróg Wodnych i Turystyki Wodnej. Przygotowujemy z koleżankami i kolegami program przywrócenia znaczenia śródlądowym drogom wodnym w Polsce. A wicemarszałek Senatu Marek Ziółkowski, jeden z inicjatorów powołania Zespołu Parlamentarnego, stwierdził, że ideą Zespołu jest "być rzecznikiem polskich rzek, a także nadrzeczy, terenów położonych wokół rzek i innych wodnych dróg śródlądowych”.
Po drugie: mieszkam w Miłomłynie – miejscowości, która leży nad Kanałem Ostródzko-Elbląskim. Wiem, wiem, zaraz znowu ktoś mi zarzuci, że nie ma Kanału Ostródzko-Elbląskiego – tylko Kanał Elbląski. A ja będę się trzymał starego zwyczaju. Kiedyś, co roku odbywały się zawody - wyścigi po Kanale drużyn z Ostródy i z Elbląga. Kolejność na mecie oznaczała kolejność miasta w nazwie Kanału. Zdaje się, że zatrzymaliśmy się ostatnio na zwycięstwie Ostródy, więc będę nadal sobie mówił: Kanał Ostródzko-Elbląski.
Ale wracając do tych dróg wodnych. Otóż, mieszkając nieopodal Kanału, dostrzegając możliwości, jakie on niesie, nie sposób nie próbować szukać sposobów na ożywienie i rozwój miasteczek i wsi i na walkę z bezrobociem właśnie poprzez rozwój turystyki wodnej. Kanał Ostródzko-Elbląski jest akurat ewenementem w skali światowej – śluzy i pochylnie to cudeńka architektury, więc troszkę łatwiej go reklamować. Mając taki potencjał, ściągający tysiące turystów rocznie, nie wolno nam szans nie wykorzystywać. Nasz Kanał jest kołem zamachowym dla rozwoju turystyki wodnej. Jestem przewodniczącym Zgromadzenia Związku Gmin Kanału Ostródzko-Elbląskiego i Pojezierza Iławskiego. Naszym sukcesem jest pozyskanie środków z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego na projekt pod nazwą „Rewitalizacja Kanału Elbląskiego na odcinkach: Jezioro Drużno - Miłomłyn, Miłomłyn - Zalewo, Miłomłyn - Ostróda - Stare Jabłonki”.
Trochę ponad dwa miesiące temu zorganizowałem studialny wyjazd senatorów – członków Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska na Warmię i Mazury. Zajęliśmy się wtedy problematyką rybactwa śródlądowego i właśnie stanem i możliwościami rozwoju dróg wodnych. Senatorowie dostrzegli możliwości drzemiące w naturalnych przecież drogach komunikacji – drogach wodnych. Ich nie musimy budować, jak kolei czy autostrad.
Czy wiecie, że Polska zajmuje w Europie piąte miejsce pod względem długości dróg wodnych – mamy ich ponad 4 000 km. Niestety większość z nich jest w tej chwili nieżeglowna. Co gorsza – na wielu odcinkach głębokość nie jest nawet wystarczająca dla kajaków! Myślę, że w niedługim czasie to się zmieni.
Po trzecie: Ktoś obliczył, że każde 100 km sprawnie działającego wodnego szlaku wodnego w Europie to zatrudnienie i dochody dla 500 osób w promieniu 50 km od szlaku. Mariny, stacje paliw, punkty poboru wody i oddawania ścieków, sklepy, wypożyczalnie sprzętu wodnego, pensjonaty itd. Dorośliśmy wreszcie do zdania, że żegluga i drogi śródlądowe nie powinny być tylko źródłem kosztów, ale przede wszystkim źródłem dochodów – dla osób prywatnych, nie państwa.
Dalej – poprawa żeglowności i rozwój infrastruktury to też szansa dla naszego przemysłu jachtowego.
Rozwój szlaków wodnych i żeglugi śródlądowej to szansa na pracę i rozwój dla tysięcy mieszkańców miast leżących nad wodą, ale też to wielka szansa dla mieszkańców wsi na zarobek niezwiązany z rolnictwem. Tym bardziej, że obserwuje się coraz większy ruch turystów, mówię o globalnym ruchu. Coraz łatwiej jest się przemieszczać, ludzie są coraz bardziej mobilni, nie krępują już nas tak granice. Turyści są coraz bardziej ciekawi, szukają nowych form aktywności. Holendrzy, Anglicy, Włosi, Niemcy chętnie odpoczywają właśnie podróżując szlakami wodnymi. A i wśród nas np. spływy kajakowe cieszą się coraz większą popularnością.
Pomnóżmy 4000 km polskich szlaków wodnych razy dwa (po obu brzegach), dostaniemy 8 tysięcy km terenów do zagospodarowania. Turystyka wodna może być u nas potężnym przemysłem. Abstrahując już od działań podejmowanych na najwyższym szczeblu, o możliwościach rozwoju poprzez komunikację wodną zdaje sobie też sprawę coraz więcej osób, które chciałyby tworzyć infrastrukturę nadwodną. To cieszy.