27 gru 2010

LASY DOBREM OGÓLNO-PAŃSTWOWYM

Zostałem przez moich czytelników wywołany do odpowiedzi. Przy okazji posta z życzeniami świątecznymi posypała się na mnie lawina krytyki (ale i trochę pochwał - za co dziękuję), jakobym był wrogiem zaciekłym leśników.

Otóż - oświadczam - że nie jestem.

I żeby było jasne, nie dziękuję za pochwały, że jestem wrogiem, tylko za pochwały, że jestem odważny ;)

Sprawa rozbija się o pomysł Ministra Finansów, aby finanse LP włączyć do sektora finansów publicznych. Na portalu Wirtualna Polska ukazał się program „Analizy”, dotyczący Lasów Państwowych. W programie ukazał się także fragment mojej wypowiedzi.

Aby nie wyważać drzwi otwartych i nie powtarzać od nowa tego samego, pozwalam sobie poniżej wstawić odnośnik do materiału Pana Jacka Frankowskiego – za zgodą autora - o wspomnianym wcześniej programie. Pan Jacek Frankowski zahaczył także o mnie, i dobrze, bo dał mi możliwość wyjaśnienia, co chciałem powiedzieć, a czego nie podano do publicznej wiadomości.

Podam tutaj tylko moje słowa z tego materiału:
„Wielokrotnie dawałem dowody wysokiej oceny pracy polskich leśników. Uważałem i wielokrotnie głosiłem taki pogląd publicznie że są Oni najlepszymi gospodarzami polskich lasów i powinni nimi pozostać. Nigdy nie wyraziłem opinii że lasy służą leśnikom co sugeruje cytat mojej wypowiedzi. W rozmowach z leśnikami wielokrotnie dochodziliśmy do wspólnego zdania że w warunkach trudności w zbilansowaniu najniezbędniejszych wydatków państwa jest potrzeba rozłożenia ciężarów na wszystkich. O tym też mówiłem w wywiadzie. Leśnicy to grupa zawodowa wielokrotnie dająca dowody patriotycznego zaangażowania i nikt z moich rozmówców nie podważał możliwości odprowadzenia części wypracowanych przez Lasy Państwowe nadwyżek finansowych do kasy państwa. Wiem też że walka leśników o utrzymanie obecnie funkcjonującej formy organizacyjnej nie wynikała z chęci obrony swojej pozycji zawodowej lecz z głębokiej troski o polskie lasy, o możliwość kontynuowania kosztownych działań na rzecz przebudowy drzewostanów z jednowiekowych i jednogatunkowych „fabryk drewna” na wypełnione wieloma gatunkami roślin i zwierząt, zróżnicowane wiekowo lasy naturalne. Chciałbym w tym dziele służyć leśnikom pomocą”.

Pełen tekst Pana Jacka można znaleźć na portalu www.albumpolski.pl pod linkiem Wirtualny bój o lasy .

A leśników tak ostro broniących swojej niezależności finansowej, oderwanej od kondycji państwa, chciałbym prosić o więcej wyrozumiałości. Tak histerycznie reagując na pomysł ministra Rostowskiego, bez podawania argumentów merytorycznych, nikogo nie da się przekonać do swoich racji. Zasłanianie się sloganem „Stop prywatyzacji lasów” to próba grania na emocjach opinii publicznej i wprowadzanie jej w błąd. Bo o prywatyzacji lasów nikt nie mówił, nie mówi i mówić nie będzie.

A przy okazji: wszystkim Czytelnikom mojego bloga składam serdeczne życzenia samych wspaniałych i niezapomnianych chwil w Nowym 2011 Roku!

17 gru 2010

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Święta Bożego Narodzenia to najpiękniejszy czas,
pełen niepowtarzalnej atmosfery ciepła i miłości.
Niech świąteczne dni upłyną Państwu w szczęściu,
radości i spokoju.
Życzę Państwu, aby nadchodzący Nowy 2011 Rok
był czasem spełnionych oczekiwań i planów,
a każdy dzień był pełen optymizmu i wielu radości.

14 paź 2010

2010 - Rok Lokalnej Demokracji

6 października w Senacie odbyła się konferencja pod tytułem „Szanse i wyzwania dla rozwoju samorządu terytorialnego w Polsce”. Konferencja została zorganizowana przy współpracy z Fundacją Rozwoju Demokracji Lokalnej, której Prezesem jest prof. Jerzy Regulski. Nazwisko Pana profesora dla ludzi choć trochę orientujących się w rozwoju samorządu nie jest obce. To on właśnie, wraz z prof. Michałem Kuleszą, stworzył dwadzieścia lat temu podwaliny reformy samorządowej w Polsce. Robiąc studia podyplomowe z zakresu Samorządu terytorialnego, miałem przyjemność mieć zajęcia z oboma Panami, co wielce sobie cenię.

Wszyscy się zgadzają, że stworzenie rzeczywistego ustroju samorządowego jest jednym z niekwestionowanych sukcesów powojennej Polski. Reforma ta była - obok transformacji gospodarczej - najważniejszą, a zarazem najbardziej udaną z reform, jakie przeprowadzono w Polsce po 1989 roku.

Chciałbym zwrócić uwagę, na fakt, że to Senat RP podjął inicjatywę ustawodawczą wprowadzającą samorządność. W Senacie trwały nad tym prace od lipca 1989r. Nad ustawami głosowano w styczniu 1990 r., a już w maju zostały przeprowadzone wybory do samorządu gminnego.

W kolejnych kadencjach Parlamentu ustawy samorządowe były wielokrotnie nowelizowane. Między innymi wprowadzono kolejne szczeble samorządu: do gminnego doszły powiatowy i wojewódzki. Główne zasady, jednak, są nadal takie, jak zaproponował Senat na samym początku. Obecny rok - 2010 – został ogłoszony Rokiem Lokalnej Demokracji.

Wracając do wspomnianej na wstępie Konferencji chciałbym przedstawić moim czytelnikom kilka myśli, jakie były poruszone w dyskusji. Po pierwsze – w państwie scentralizowanym nie ma miejsca na samorządność. Im większa jest centralizacja – tym mniejsza terytorialność. Jeśli Państwo – organy centralne – będą mocno ingerować w prace samorządu, to wtedy nie ma mowy o rozwoju samorządności i demokracji lokalnej. Z jednak drugiej strony – samorządy nigdy nie stworzyły w Parlamencie siły, która by walczyła o swoje prawa. Powstaje w Sejmie i Senacie wiele grup ponadpartyjnych, ale nie ma wśród niech zespołu do spraw samorządności. Biję się we własne piersi, ja też przecież byłem samorządowcem. I nadal się nim czuję. Może dlatego nie tworzymy jakiejś sformalizowanej grupy, bo nasza praca na rzecz samorządu jest oczywista.
Niemniej na ręce Pana Marszałka Marka Ziółkowskiego wpłynął wniosek o utworzenie przy Senacie Forum Samorządowego.

W swoim wystąpieniu profesor Regulski przedstawił wyniki ankiety, jaką jego Fundacja przeprowadziła wśród samorządowców. Okazuje się, że stopień podejrzliwości w Polsce osiągnął nieprawdopodobny poziom. Połowa respondentów – wójtów, burmistrzów, prezydentów – boi się podejmować decyzje i podejmować ryzyko, bo boją się odpowiedzialności. Ale jakiej odpowiedzialności. Oni boja się donosów, szczucia, oskarżeń itp. Skąd to się bierze w naszym kraju? Ręce opadają. Brak uznanego prawa do ryzyka powoduje brak działań. Jeśli wójt boi się donosów i dochodzenia prokuratorskiego na podstawie anonimów, boi się przeciągających się kontroli i opluwania w mediach – to o jakim rozwoju samorządu my mówimy?

Warunkiem podstawowym do rozwoju jest zaufanie.

Tutaj wracam do mojego posta z listopada 2009 o społeczeństwie obywatelskim. Zbliżają się wybory samorządowe. Najważniejsze wybory dla rozwoju lokalnego poszczególnych małych społeczności. To od wyborców, od społeczeństwa zależy, jak będzie się rozwijać każda Mała Ojczyzna. Radnymi,, wójtami, burmistrzami, prezydentami miast zostaną Ci, których wybierze społeczeństwo. Nie znajdzie się na stanowisku nikt, kogo nie ma na listach wyborczych, kto nie uzyskał poparcia społecznego. Nie wyskoczy tu nikt z pudełka, ani teczki.

Drodzy wyborcy – to Wy wybierzecie swoich przedstawicieli. Ludzi odpowiedzialnych za Wasze najbliższe otoczenie. Za rozwój lokalny. Dlatego proszę o odpowiedzialne głosowanie.

Jeszcze krótki cytat z książki Jerzego Regulskiego i Michała Kuleszy pod tytułem „Droga do samorządu”: „Do dziś nie umiemy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego właściwie zaczęliśmy wówczas pracować nad odbudową samorządu. Nie mieliśmy żadnych motywacji osobistych. Praca ta nie przynosiła żadnej satysfakcji finansowej. Odwrotnie. Znalezienie środków na prowadzenie badań napotykało na ogromne trudności. Wyniki półlegalnych studiów nie przyczyniały się tez do kariery naukowej. Ale myśmy chcieli tylko naprawy Rzeczypospolitej i szukaliśmy dróg prowadzących w tym kierunku.”

Ktoś z występujących na konferencji, nie mogę sobie przypomnieć kto, powiedział: „Więcej należy pracować, mniej liczyć na efekty polityczne. Potrzebny jest większy entuzjazm”. Jak ja sobie przypomnę mój entuzjazm z początku pracy w samorządzie. Myśmy się rwali do pracy. Niesamowitą satysfakcję przynosiło oglądanie efektów, gdy powstawało coś nowego. I – z czego się cieszę – ja tego entuzjazmu nie utraciłem. I chciałbym go czuć jak najdłużej.

I życzę tego entuzjazmu i samorządowcom, i wyborcom.

9 sie 2010

Buczyniec 2010

Już po raz jedenasty odbędzie się Ogólnopolski Zlot Kanu – tym razem „Buczyniec 2010”.
Komandorem spływu będzie kolega Krzysztof Kowalczyk.

Tegoroczna trasa wiedzie po szlakach rzeki Wąska, niezwykle malownicze jezioro Druzno – rezerwat z miejscami lęgowymi ptaków wodnych i błotnych - przez które przebiega tor wodny Kanału Elbląskiego, no i właśnie wspomniany Kanał Elbląski z pochylniami, jako ciekawostką. Z pewnością trasa zadowoli wszystkich miłośników kanu.

Kanał Elbląski w tym roku, jak nigdy wcześniej, jest wreszcie mocno „eksploatowany” kajakowo. Indywidualni kajakarze byli zawsze, ale grup zorganizowanych, spływów i zlotów jeszcze tyle nie mieliśmy. A już samo jezioro Druzno warte jest obejrzenia właśnie z poziomu takiego „spokojnego” środka lokomocji jak kajak czy kanu – tyle ptaków: czapli, perkozów, łabędzi, kaczek, mew nie wszędzie można zobaczyć. I jak pisałem, ciekawostką dla uczestników będzie przeprawa przez pochylnie Kanału. Takiej atrakcji nie ma nigdzie na świecie!

Cała impreza będzie miała miejsce w weekend 27-29 sierpnia.
Po szczegóły odsyłam tutaj.

5 lip 2010

Prezydent Bronisław Komorowski

Bronisław Komorowski wygrał wybory prezydenckie. Właściwie można napisać tylko tyle, albo aż tyle.
Nasza wspólna praca na rzecz Polski przyniosła efekty. Cieszę się, że mój kolega z ławy parlamentarnej obejmie urząd Prezydenta. Kolokwialnie dodam, że będzie mi brakowało Bronka w Kancelarii Sejmu.
Acha, frekwencja wyniosła ponad 55%. Więcej nieco niż w pierwszej turze, mimo wakacji i czasu urlopowego. Tu też inicjatywy Platformy się kłaniają – ruch obywateli – głosuj.
Wszystkim, którzy oddali w wyborach swój głos dziękuję.

30 cze 2010

Mongolskie serce polskości

Dziewięćdziesiąt lat temu, a dokładnie w dniu 11 lipca 1920 roku na Warmii, Mazurach i Powiślu odbył się plebiscyt, którego wyniki miały wskazać nową granicę miedzy Polską a Prusami (Niemcami). U nas popularnie wydarzenie to nazywa się Plebiscytem na Warmii i Mazurach, w Niemczech Plebiscytem w Prusach Wschodnich.

Nie chciałbym powtarzać tutaj kalendarium wydarzeń i rysu historycznego – wszystko dostępne i opisane jest już przecież w Internecie, jednak kilka ciekawostek przytoczę.

Zgodnie z zasadą przyjętą w Traktacie Wersalskim dotyczącą tworzenia państw narodowych ziemie, na których przynajmniej 80% mieszkańców posługuje się danym językiem, powinny być włączane do tego państwa. Według danych, na terenie gdzie odbył się później plebiscyt tak właśnie było – ponad 80% mieszkańców mówiło lokalnym wariantem języka polskiego. Jednak zapisy Traktatu Wersalskiego nie przyznały od razu Polsce tych obszarów, a decyzję o ich państwowej przynależności pozostawiono mieszkańcom.

Nie muszę przypominać, że wyniki plebiscytu były dla nowo odradzającego się Państwa Polskiego druzgocące. Za przynależnością do Polski zagłosowało jedynie 3,4% biorących udział w plebiscycie. W rezultacie na Mazurach przyłączono do Polski wsie Lubstynek, Napromek oraz Groszki. Tutaj uwaga: w Napromku głosowano za Prusami, a w Glaznotach za Polską, ale uwarunkowania gospodarcze zmieniły decyzję i Napromek stał się polską miejscowością graniczną, a Glaznoty pozostały w Prusach.

Tyle o historii, teraz o współczesności.

We wsi Groszki w gminie Rybno cztery dni temu odbyły się uroczyste obchody 90-tej rocznicy Plebiscytu na Warmii i Mazurach. Mieszkańcy wsi Groszki i Naguszewo zorganizowali imprezę lokalną z pełnym rozmachem. Były przemówienia, poświęcenie obelisku, oprawę muzyczną zapewniła Młodzieżowa Orkiestra Dęta z Rybna, był występ artystyczny dzieci, poczęstunek. W świetlicy w Naguszewie przygotowana została wystawa historyczna. Znalazły się na niej pamiątki z wydarzeń sprzed 90-ciu lat. Mieszkańcy okolicznych miejscowości przekazali swoje rodzinne pamiątki – zdjęcia, dokumenty, wycinki z gazet, medale.
A’propos mojego tekstu o społeczeństwie obywatelskim, to właśnie sobotnia impreza w Groszkach jest świetnym przykładem działań oddolnych, inicjatywy społeczności lokalnej, sposobu na aktywizację i integrację mieszkańców.

Kilka słów jak wygląda pomnik, który upamiętniać ma całe wydarzenie – przede wszystkim stoi wielki głaz z mosiężną tabliczką z cytatem z „Roty” Marii Konopnickiej „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród”. Dalej jest tekst: W dowód wdzięczności naszym Przodkom za wierność Ojczyźnie w 90-tą rocznicę przyłączenia wsi Groszki do Polski dziękują Mieszkańcy.
Niezwykle ciekawym elementem całego „kompleksu pomnikowego” jest kamień graniczny – oryginalny – który stał niedaleko miejscowości Okrągłe na nowoutworzonej granicy Polsko-Niemieckiej. Kilka takich perełek historycznych można jeszcze znaleźć w wiejskich zakamarkach.

A przy okazji taka anegdota o Mazurach jako sercu polskości:
W zeszłym tygodniu gościliśmy na Warmii i Mazurach delegację z Parlamentu mongolskiego. Był wiceprzewodniczący Wielkiego Churału Mongolii, posłowie, towarzyszyli im ambasador i radca ambasady Mongolii. Podczas wizyty w Olsztynie – stolicy Warmii i Mazur rozmawialiśmy też o kulturze i historii. Rozmowy toczyły się głównie w języku rosyjskim i angielskim, ale też po polsku, i przewijało się często miano Warmia i Mazury, Mazurzy, Mazur i różne odmiany Mazur.
W pewnym momencie jeden z gości zauważył, że mamy nawet w Polsce takie ciastko słodkie mazurek. No, tak, jest – mówimy - jemy go zwykle na Wielkanoc. No i jest mazur, taki taniec. Zgadza się, jest. I muzyka, są mazurki. Noooo taak, znane na całym świecie mazurki Chopina. A hymnem Polski jest Mazurek Dąbrowskiego przecież. Tak.
Goście pokiwali głowami i mówią: to wszystko z Mazur, te Mazury to takie serce polskości.
Wyjaśniliśmy po krótce, że to nie do końca tak. Zawiłości języka polskiego – staropolskiego się tutaj kłaniają. Że mazurki słodkie i nasze Mazury mają wspólny źródłosłów – Mazowsze. Ale to miłe, że u gości z tak daleka powstało takie oto skojarzenie: Mazury – serce polskości.

Wracając do plebiscytu sprzed 90-ciu lat i obchodów jego rocznicy, to tych kilka wsi, gdzie głosowano w większości za Polską, pokazało, że są sercem polskości, mieszkańcy Lubstynka, Groszków i Glaznot udowodnili, że mają polskie serca. Oni – jak pisała Konopnicka – na miano Polska dumne podnosili czoła. I cześć im za to. To dla nich ten obelisk i pamiątki w Groszkach.

25 cze 2010

Twój głos ma sens

W ostatnią niedzielę odbyła się pierwsza tura wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Cieszę się, że najlepszy wynik uzyskał Bronisław Komorowski. Choć z drugiej strony żałuję że „sprawa” nie zakończyła się w jednej turze. Mój kandydat otrzymał 6 981 319 głosów, to jest ciut ponad 41% wszystkich głosów. Gdyby… oj, nie będę gdybał.

Teraz musimy zmobilizować się jeszcze raz i za 9 dni znowu oddać głos. Druga tura wyborów odbędzie się w dniu 4 lipca 2010 roku. Przypominam, że lokale wyborcze będą otwarte w godzinach od 6.00 do 20.00. Przez 14 godzin wszyscy Polacy uprawnieni do głosowania mogą skorzystać ze swojego konstytucyjnego prawa decydowania o tym, kto będzie Prezydentem Rzeczypospolitej.

Kilka dni temu - w pierwszej turze - frekwencja w skali kraju wyniosła 54,94%. To najwyższa frekwencja w wyborach powszechnych w wolnej Polsce. Chyba się nie mylę, zerknąłem na wyniki różnych wyborów z kilku ostatnich lat. W wyborach prezydenckich 5 lat temu w pierwszej turze głosowało 49,74% uprawnionych, w drugiej 50,99%. Z ciekawością czekam czy teraz również druga tura będzie się cieszyła większym zainteresowaniem. Przyznam, że wśród moich znajomych panuje przekonanie, że druga tura jest zwykle mniej oblegana. Ale to dobrze... chyba, bo może takie podejście mobilizuje do udziału w wyborach ;)

Teoria mówi, że frekwencja pokazuje zaufanie obywatela do państwa, poczucie samorządności., więc rosnąca frekwencja cieszy. To prawda, że jesteśmy społeczeństwem coraz bardziej świadomym, coraz bardziej samodzielnym, coraz bardziej obywatelskim. Chcemy o sobie decydować, a wybory do struktur państwowych są metodą na to. To my decydujemy, każdy z osobna, poprzez wrzucenie karteczki do urny. Chyba każdy w Polsce zna powiedzenie „ziarnko do ziarnka, aż zbierze się miarka” czy „kropla skałę drąży”. Ta mała kropla, jaką jest pojedynczy głos, ma ogromną siłę. Naprawdę.

To, że coraz więcej osób bierze udział w wyborach pokazuje, że rządy Platformy Obywatelskiej przynoszą wyniki – pozytywne wyniki. Dobre sprawowanie władzy działa. Ruch obywatelski, z którego zrodziła się Platforma Obywatelska działa. Hasło „CHODŹ Z NAMI, TWÓJ GŁOS MA SENS” ma sens :)

Nie pozostaje mi nic innego, jak zakrzyknąć: CHODŹ Z NAMI I ZAGŁOSUJ NA BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO!

18 cze 2010

Głosuję na Bronka

Szanowny Czytelniku, Internauto, Twój głos ma sens.
W niedzielę 20 czerwca idź na wybory.
Lokale wyborcze będą czynne od godziny 6.00 do 20.00.

Zagłosuj na Bronisława Komorowskiego. Ja zagłosuję.

Chodź z nami!

26 maj 2010

Rowerowy Olsztyn

W dniu 16 marca w Sejmie odbyło się seminarium współorganizowane przez Parlamentarną Grupę do Spraw Rozwoju Komunikacji i Turystyki Rowerowej oraz Ogólnopolską Sieć Organizacji Rowerowych „Miasta dla Rowerów” pod hasłem „Rowerowa Polska - Rowerowa Europa. Korzyści ze współpracy społecznej podczas realizacji polityki transportowej w miastach”.

Dlaczego wracam do tego wydarzenia sprzed ponad dwóch miesięcy? Otóż wreszcie także Olsztyn – stolica województwa warmińsko-mazurskiego - dojrzał do współpracy władz państwowych i samorządowych z organizacjami społecznymi w kwestii tworzenia planów komunikacji rowerowej.

Na wspomnianym seminarium przedstawione zostały przykłady Gdańska, Warszawy i Wrocławia - miast odnoszących sukcesy w rozwoju ruchu rowerowego. A dlaczego odnoszą sukcesy? Bo mają oficerów rowerowych! Są to osoby zatrudnione w urzędach na stanowiskach specjalistów do spraw komunikacji rowerowej.

Nikt inny jak zapalony rowerzysta (a więc praktyk) nie wie jak dobrze projektować ścieżki rowerowe, na co zwracać uwagę, czego unikać, do czego dążyć.

Pan Mirosław Arczak będzie takim oficerem w ratuszu olsztyńskim. Szkoda, że na razie na pół etatu. Ale skoro do tej pory pracował społecznie, to już i tak sukces.

W miastach, w których poważnie podchodzi się do rozwoju ruchu rowerowego przy departamentach transportu tworzone są zespoły do spraw komunikacji rowerowej. Nawet dwu-, trzyosobowe komórki poświęcające się jednemu tematowi zdziałać mogą więcej niż duży zespół zajmujący się wszystkim ogólnie.

Niedawno nawet w Dyrekcji Generalnej Dróg Krajowych i Autostrad został powołany z inicjatywy wiceministra infrastruktury Radosława Stępnia – który, tak na marginesie, jest maniakiem jazdy rowerowej; maniakiem w tym najbardziej pozytywnym znaczeniu - Zespół do Spraw Ścieżek Rowerowych.

Polecam lekturę relacji z seminarium tym, którzy lekko sceptycznie odnoszą się do pomysłu powołania oficera rowerowego w Olsztynie – a takie głosy pojawiły się w olsztyńskim dodatku jednej z gazet ;)

RELACJA Z SEMINARIUM

Trzeba pomagać, a nie zniechęcać! :)

15 kwi 2010

Wawel

Rodzina Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego podjęła decyzję o pochowaniu go w Warszawie. Nikt nie ma nawet słowa do powiedzenia na ten temat. Rodziny wszystkich tych, którzy zginęli 10 kwietnia podejmują swoje decyzje, trudne, ale konieczne.

W mediach i na portalach internetowych rozgorzała dyskusja o miejscu pochówku Pary Prezydenckiej.
Ktoś pyta: czy tysiące działaczy Solidarności będziemy chować na Wawelu?
Ktoś inny: Czy Maria Kaczyńska ma być też tam pochowana?
Ktoś odpowiedział: Pani Maria była dobrym człowiekiem, opiekowała się starszymi osobami, była dobra dla zwierząt.
Tu padło pytanie: a ja też się opiekuję i jestem dobra, czy też będę pochowana na Wawelu?
Pojawiła się pod tym pytaniem mniej więcej taka odpowiedź (przepraszam za nieścisłości, ale nie szukam już teraz dokładnego zapisu):
Tak, jeżeli:
1. Będziesz walczył z komunizmem.
2. Będziesz pracował przy okrągłym stole.
3. Będziesz tworzył kancelarię Prezydenta Lecha Wałęsy.
4. Będziesz ministrem sprawiedliwości.
5. Będziesz Prezydentem Warszawy.
6. Będziesz walczył o prawdę o Katyniu i nie tylko.
7. Będziesz uczciwym człowiekiem.
8. Będziesz Prezydentem Polski .
9. Zginiesz tragicznie.
10. Będziesz pierwszym prezydentem wolnej Polski, którego musimy pochować.
Dasz radę????

Decyzje już zapadły i nie rozumiem dzisiaj dalszych protestów. Swój udział w uroczystościach pogrzebowych zapowiedzieli zagraniczni goście. Pokażmy światu, że my- jako Polacy - jesteśmy razem. Wiem, w demokracji każdy może wyrażać swoje zdanie…

Nie mamy precedensu w tej materii i żadnego doświadczenia. Lech Kaczyński jest pierwszym prezydentem wolnej Polski, którego musimy pochować. Nie ulega wątpliwości, że był Patriotą i Ojczyznę kochał. Zginął w drodze na uroczystości, które upamiętnić miały ofiary stalinizmu, śmierć polskich oficerów, kwiat polskiej inteligencji.

Rodziny i dzieci oficerów, którzy zginęli w Katyniu w 1940 roku wywiezione zostały na Syberię. Tysiące dzieci dzięki pomocy zagranicznej i heroizmowi ich opiekunów udało się ocalić i znalazły nowe domy w Nowej Zelandii i RPA. Tworzą oni grupy Polonii, bardzo blisko związane z Polską i tragedią katyńską.

Ponieważ Senat RP działa na rzecz kontaktów Polonii z Ojczyzną miałem okazję spotykać się z „Dziećmi z Pahiatua” i „Dziećmi z Oudshoorn”. Ich wspomnienia są wstrząsające.

Tak sobie myślę, że chowając Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, honorujemy również pamięć tych, którzy zamordowani zostali w Katyniu w 1940 roku.

10 kwi 2010

Smoleńsk, 10 kwietnia 2010

Łączę się w bólu z Rodzinami i Przyjaciółmi tragicznie zmarłych członków polskiej delegacji, którzy zginęli w katastrofie prezydenckiego samolotu na lotnisku w Smoleńsku.

Straciłem dzisiaj wielu kolegów i przyjaciół.

Polacy stracili Prezydenta oraz wiele czołowych postaci z życia politycznego i społecznego, wiele osób ważnych dla funkcjonowania państwa.

Krystyna Bochenek – wicemarszałek Senatu RP ocaliła moje życie. Na jej prośbę zamieniliśmy się miejscami w delegacjach. Ja do Katynia poleciałem 7 kwietnia, z delegacją Premiera Donalda Tuska.

Ty Krysiu zajęłaś moje miejsce dzisiaj.

Trudno jest mi pogodzić się z tym, co się dzisiaj wydarzyło.

9 kwi 2010

To moje pieniądze

Długo zbierałem się z napisaniem tego tekstu, bo i uczucia do niego nadal mam mieszane. To znaczy poglądy mam ściśle ugruntowane, ale nie do końca byłem pewny czy dzielić się nimi publicznie.

Otóż wymyśliłem (pewnie nie ja pierwszy ;)), że każdy obywatel Rzeczypospolitej powinien traktować budżet państwa jak własny portfel – w sensie takim, że na wydatki budżetu patrzeć powinien przez pryzmat własnego portfela.

Często słyszymy, że ktoś mówi – to się nam należy, tamto im się należy, niech Państwo da. Ale gdybyśmy zapytali daną osobę, czy z własnej kieszeni jest skłonna pokryć wydatki na to czy tamto – wtedy pada odpowiedź: oooo, co to to nie!

A przecież budżet państwa to nic innego jak nasz wspólny portfel, do którego wkładamy nasze własne pieniądze poprzez fiskusa. Im więcej pieniędzy będzie wydawane nieracjonalnie, pod naciskiem jakiejś grupy zawodowej czy społecznej, tym więcej pieniędzy na pokrycie tych wydatków fiskus będzie musiał ściągnąć od całego społeczeństwa. Na przykład wszyscy gremialnie zapłacimy za premie dla przysłowiowego „Agenta Tomka” za spektakularne, acz niewiele dla państwa warte, akcje podchodowe.

Podam jeszcze taki przykład: co roku w dolinie rzeki „A” na wiosnę zdarzają się podtopienia i zalewanych jest kilka domów. Głosy ze strony narodu grzmią: trzeba tym ludziom pomóc! Niech Państwo da!

- ale czy Pan by dawał tak co roku?
- ja? Nie! Dlaczego ja?
- a bo właśnie Pan to państwo.
- a to nie, dziękuję. Może niech się od powodzi ubezpieczają.
- składki wysokie, bo ryzyko duże.
- jak co roku zdarzają się tam podtopienia, to może niech się wyprowadzą. Albo niech państwo zbuduje tamę.
- ale proszę Pana , tama to też z Pana pieniędzy (budżet – portfel).
- aaaa, to niech Państwo odkupi ziemię, domy, niech tam pozostanie naturalna retencja, a ludzie niech się przesiedlą. Będzie taniej?
- no pomóc trzeba, tym , którzy tej pomocy naprawdę potrzebują.
- no to pomagajmy rozsądnie.
- otóż proszę Pana, ja od początku tak mówię.

I tu dochodzę do pytania: dlaczego Ci, którzy co roku ponoszą takie straty na skutek podtopień, nie przeniosą się w tereny bardziej suche. Zdaję sobie sprawę, że ciężko jest zostawić „ojcowiznę” i że „starych drzew się nie przesadza”. Ale zrozumieć nie potrafię sytuacji, gdy na terenach, które powinny być wolne od zabudowy, które stanowią poldery wokół rzek i naturalne zbiorniki retencyjne, powstają nowe domy. Kto zezwala na zabudowę w takich miejscach??

Przyznaję, że od tej właśnie sytuacji – cyklicznych zalań – powstał pomysł patrzenia na budżet z perspektywy własnego portfela.

Czy budować za wiele milionów złotych tamy i sztuczne zbiorniki retencyjne, zaburzać naturalne cieki wodne, czy może lepiej (taniej) zbudować nowe domy, tam gdzie woda nie sięga?

Nie jest to problem odosobniony. Gdy spojrzymy na budżet państwa z takiej właśnie perspektywy, perspektywy własnego portfela, zmienia się punkt widzenia, a przez to i punkt siedzenia: to ja - obywatel - tak naprawdę jestem dysponentem publicznych pieniędzy. Zmienia się wtedy społeczne przyzwolenie lub niezgadzanie się na pewne działania. Prawda?

31 mar 2010

Alleluja!

Składam wszystkim Czytelnikom mojego bloga
serdeczne życzenia wszelkiego dobra,
zdrowia oraz pomyślności.

Niech nadchodzące Święta Wielkiej Nocy
będą pełne rodzinnego ciepła i odpoczynku,
napełnią Państwa prawdziwą wiosenną radością.

Wesołego Alleluja!

2 lut 2010

Szlema z nadróbką

A teraz coś z zupełnie innej beczki...
Nie mogłem się oprzeć – lubię to stwierdzenie z Monty Pythona.

Spotkałem się kilka dni temu z Panem Bogusławem Gierulskim. Kto gra na poważnie w karty, wie już o czym będzie mowa. Brydż. Nie wpadłem jeszcze w nałóg, ale po godzinnej z rozprawce o alertach, grze bez atu, bilansach, blefach, blotkach i dziadkach z jednym z najlepszych polskich brydżystów, można bakcyla złapać. A prezes Elbląskiego Stowarzyszenia Brydża Sportowego, który ma na swoim koncie m.in. tytuły Mistrza Polski w Parach, Mistrza Ameryki Północnej, IV m-ce na Olimpiadzie Sportów Umysłowych w Pekinie potrafi opowiadać o brydżu z pasją, z jaką zapewne też w brydża gra.

Jak co roku Bogusław Gierulski organizuje Międzynarodowy Kongres Brydża Sportowego „Żuławski” 2010 im. Arcymistrza Międzynarodowego Mirosława Wołka. Tegoroczny, XIII już Kongres, odbędzie się w dniach 19-21 lutego.

Nie chwaląc się powiem, że Turniej ten wspieram prawie od samego początku. Podczas Kongresu Elbląg staje się swego rodzaju Mekką dla najlepszych brydżystów z całego świata - kilkuset zawodników, którzy swe umiejętności licytacji i rozgrywek opanowali do perfekcji, emocje i sportowa rywalizacja oraz pytanie: kto zwycięży? Wszystko to powoduje, że Turniej elbląski należy do elity turniejów brydżowych.

Okazuje się, że zainteresowanie brydżem w świecie w ostatnim okresie bardzo wzrasta. W tej dyscyplinie najlepsi są Amerykanie i Włosi. Możemy być jednak dumni, gdyż w opinii światowej, Polacy plasują się także bardzo wysoko. Szczególnie nasza młodzież, regularnie zdobywa najwyższe tytuły.

Na początku napisałem, że kto gra w karty, ten nazwisko Gierulski zna. Ale - jak podkreśla prezes Gierulski - brydż to nie jest gra w karty; to gra przy ich pomocy. Jest to gra psychologiczna, opierająca się na logicznym i strategicznym myśleniu, umiejętności współpracy, pracy w zespole. Gra pasjonująca.

Na zakończenie, już tradycyjnie, życzę wszystkim polskim, a szczególnie elbląskim brydżystom, którzy wystartują w XIII Kongresie Brydża Sportowego „Żuławski” 2010 - szlema z nadróbką.

27 sty 2010

Nadeszła zima i zrobiło się zimno

Media donoszą, że w Krakowie i Katowicach stanęły koksowniki. W innych miastach też mają się pojawić.

W Stanach Zjednoczonych zamarzł wodospad, ale tam temperatura spadła do minus 55 stopni Celsjusza.

Nie potrafię sobie w tej chwili przypomnieć, gdzie to usłyszałem, czy przeczytałem, ale wypowiadał się meteorolog - bodajże z NASA - na temat ataków zimna. Teoria jest taka, że co 30-50 lat napływają z bieguna północnego trzy jęzory mrozu – nad Kanadę i USA, Wschodnią Rosję i Chiny oraz nad Europę właśnie – co nas bezpośrednio dotyczy. Takie zimno trwać ma około dwa i pół miesiąca. Zaczęło się w połowie grudnia, potrwa do końca lutego.

Rzeczywiście, 30 lat temu mieliśmy „rekordową” zimę i zdaje się, że mrozami „tylko” 25 stopniowymi nikt się nie podniecał i nie dziwił temu. Zima jest, to i śniegi, i mróz muszą być. Zimą robactwo wymarza i myszy też. Nie było dzięki temu kasztanowcowiaczków i innych paskudników, które w naszym klimacie wrogów naturalnych nie miały. Winnice i orzechy włoskie też się u nas - przynajmniej w Polsce północno-wschodniej – nie przyjmowały.

Słyszałem też wypowiedź naukowców, którzy grzmieli, że topnieją lodowce. Przyznają oni teraz, że rzeczywiście trochę w swoich apelach przesadzili. A ja myślę, że może mają rację; te lodowce topnieją, ale właśnie raz na 30-50 lat się odbudowują. Może tak być.

No właśnie: każda teoria, czy prosty pomysł, próba wyjaśnienia „atrakcji” pogodowych kończy się, a raczej zaczyna, od magicznych słówek „być może”. Na podstawie zapisków starożytnych i tych nowszych możemy jedynie mniej więcej (z naciskiem na mniej zapewne) wnioskować o zdarzających się pogodowych „wyskokach”. Czy na terenach, które obecnie zajmuje Rzeczpospolita 1000 lat temu latem bywały upały, a zimą mrozy siarczyste? Zapewne tak. Abstrahuję tutaj od tak odległych czasów jak okresy zlodowacenia.

Mimo rozwoju nauki, także w dziedzinie meteorologii i klimatologii, coraz bardziej precyzyjnych pomiarów, wzrostu mocy obliczeniowych radzących sobie z ogromną liczbą parametrów, modele pogodowe budujemy jedynie krótkoterminowe. A człowiek nie lubi, jak go coś zaskakuje i czegoś nie wie. Chcielibyśmy wiedzieć jaka pogoda będzie za dwa tygodnie, za miesiąc, w następne wakacje. A guzik! Prognozy wiarygodne sięgają w przyszłość tylko 3 dni. I wszystko być może.

Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz, a nawet dwie. Te awarie w energetyce i na kolei. Przecież zimy i śnieżne, i mroźne w Polsce były, czy wtedy nic się nie psuło, czy może się o tym po prostu nie mówiło? Uknułem na potrzebę wyjaśnienia tej historii własną teorię. No więc teraz teoria całkiem nowa: awarie się zdarzają, bo ludzie, od których „zabezpieczenie” przed takimi awariami zależy, zim prawdziwych i mrozu tak długo trzymającego - jak najbardziej dopuszczalnych dla naszej szerokości geograficznej - nie pamiętają!

Od kilku lat zimy mamy raczej łagodne. Znajoma niedawno zwróciła mi uwagę, że dzieci jej brata nadziwić się nie mogą, że może być tak zimno przez tak długo. Owszem mróz zimą pamiętają, ale zdarzający się sporadycznie – dwa dni, dwie noce, nie dłużej. Osoby urodzone pod koniec lat 70-tych po prostu nigdy tak długo trwającego mrozu i tak długo leżącego śniegu nie pamiętają. Albo… być może… mnie pamięć już mylić zaczyna.

Jedno jest pewne: Polska Francją południową nie jest!!

W globalnej wiosce, jaka staje się świat, próbujemy wszystko ujednolicać, spłaszczać, niwelować amplitudy – we wszystkich dziedzinach. Pogoda się temu nie daje. Na to człowiek wpływu nie ma. Dlatego domy ciepłe budować musimy, systemy ogrzewania wydajne montować. I niestety koszty ogrzewania - coraz wyższe :/ - ponosić. Niesprawiedliwość dotyka tych, którzy mieszkają w najzimniejszych rejonach Polski. Tu opłaty za ciepło mogą człowieka zrujnować.

A może – być może - to ochłodzenie, które nas właśnie tak dotkliwie dotyka, to skutek gromów i apeli całego świata i efekt konferencji klimatycznych. O, proszę zrobiliśmy konferencję i klimat globalny się poprawił. Znikło ocieplenie.