24 wrz 2009

Chyba nadal o łowiectwie

Nie spodziewałem się, że temat zmian w prawie łowieckim takie emocje wzbudzi na blogu. A tu proszę…

Niedawno odbyło się spotkanie pt.: „Intelektualia myśliwskie”. Miałem przyjemność zaprezentować tam słabe i mocne strony polskiego modelu łowiectwa. Pewnie, że założenia naszego łowiectwa są szczytne, gorzej z praktycznym przestrzeganiem tych wartości.

W komentarzach do poprzedniego posta pojawiła się prośba o opublikowanie mojego oświadczenia w sprawie zastrzeżeń do niektórych zapisów Prawa łowieckiego, a także odpowiedzi Ministra Środowiska na to oświadczenie. Odsyłam na internetową stronę senacką. Jest tam treść i oświadczenia, i odpowiedzi. Przepraszam, że tak to „załatwiam”, ale po co mnożyć te same treści w wielu miejscach.

Co do przedmiotowego oświadczenia chciałbym zwrócić uwagę na dwie rzeczy.

Po pierwsze: w odpowiedzi Ministerstwo wskazuje na bardzo dobre zapisy ustawy Prawo o stowarzyszeniach. Zgadzam się. Jest to mądra i dobra ustawa. Szkoda tylko, że nie dostrzeżono zasadniczego problemu, a mianowicie, że Polski Związek Łowiecki nie funkcjonuje jak zwykłe stowarzyszenie. Gdyby PZŁ było stricte stowarzyszeniem, pewnie wiele problemów z nadzorem i nieprawidłowościami w jego statucie by znikło.

Przepraszam, że się powtarzam, ale nadal uważam, że i Prawo łowieckie, i Statut PZŁ nie zapewniają właściwego funkcjonowania Związku. Szeregowy myśliwy odseparowany jest od władz grubym murem. Gdyby wszystkie paragrafy stosować z dobrą wolą i pozytywnym nastawieniem na myśliwego, byłoby OK. Ale wszyscy zdajemy sobie sprawę ze smutnego faktu, że tak nie jest. Złej woli jest niestety dużo.

I tu się pojawia moje „po drugie”: Ministerstwo stwierdza, że obecne rozwiązania prawne gwarantują właściwy nadzór nad PZŁ. Nie zgadzam się! Tak nie jest! Poniżej przykład z życia, tak zwany fakt autentyczny.

Myśliwy został wykluczony z koła za rzekome „niekoleżeństwo” (tu zaznaczam, że bardzo „szerokie” jest to pojecie w rozumieniu niektórych „potraktowanych” niekoleżeńsko władz), objawiające się ujawnieniem organom ścigania nieprawidłowości, jakich mieli dopuszczać się członkowie zarządu koła.

Uchwała o wykluczeniu została jednak uchylona w trybie odwoławczym przez zarząd okręgowy. Tym samym procedura została wyczerpana, a sprawa prawomocnie zamknięta.

Tymczasem Zarząd Główny, reagując na pismo koła, w trybie nadzoru uchylił uchwałę zarządu okręgowego, pomimo że nie była ona ani sprzeczna z prawem, ani ze Statutem PZŁ, a więc nie mogła się kwalifikować do uchylenia przez organ nadzorujący w myśl artykułu 33 ustęp 5 Prawa łowieckiego i paragrafu 173 ustęp 2 Statutu PZŁ. Uchylając uchwałę ZG PZŁ przekroczył swoje kompetencje ze szkodą dla myśliwego, którego nawet nie wysłuchał, mimo że gwarantuje mu to paragraf 9 ustęp 1 punkt 3 Statutu PZŁ.

Naczelna Rada Łowiecka utrzymała tę uchwałę w mocy, a jej ostatecznym skutkiem stało się ponowne wykluczenie myśliwego z koła, na tych samych podstawach co wcześniej.

Minister Środowiska nie dopatrzył się jednak w postępowaniu PZŁ żadnych nieprawidłowości. Dla szeregowego myśliwego to jak walka z wiatrakami.

To tak gwoli wyłożenia na stół tego świetnego nadzoru. Smutne, ale prawdziwe.

Polski model łowiectwa nie jest zły. Złe jest nieprzestrzeganie prawa. A jeśli tak się dzieje i prawo jest łamane, to tym najsłabszym należy zapewnić narzędzia do obrony.

Darz Bór!